Dziwna mam myszke. Jakis przedpotopowy sprzet, ale nie narzekam, bo dziala jakos normalnie.tylko troche malo poreczna jest. Do rzeczy…
Z rzeczy, ktore zaplanowalam, to w czesci wykonalam. Od samego rana bardzo fajnie mi sie szylo. Skonczylam te koralikowe sznurki I na jakis czas juz ich pewnie nawet nie tkne, chociaz nie, bo zaczelam taki perlowo – zielony. A zrobie, dam na sprzedaz I moze komus sie spodoba. Z szydelkowizny, to az szesc drobiazgow zrobilam: dwa straki fasoli, dwa kwiaty fuksji I dwie wisienki na szypulce. Nie wysililam sie nawet za bardzo. Ale sie postaralam, zeby ladnie wykonczyc. A, I jeszcze zrobilam trzy listki jemioly, ale musze doszyc kulki. Kto by pomyslal, ze takie drobiazgi zajmuja az tyle czasu. Albo ja sie opierniczam.
Dzisiaj listonosz przyniosl jeden list do K I zestaw ulotek. Mojej przesylki nadal nie stwierdzono. Sprzedawca zaznaczyl, ze w czwartek lub piatek. Jutro jest czwartek I lepiej zeby ta ksiazka byla jutro, bo nie zmiesci sie do skrzynki na listy. Tak podejrzewam, bo ponoc ma okolo trzysta stronic. I nadal jestem ciekawa co jest w srodku. Pomijam fakt, ze troche nie mam zorganizowanego czasu na czytanie. Zaluje, bo lubie czytac I tych kilka minut dziennie musze. Rozumiem, ze czytanie to sam proces I nie wazne za bardzo co dokladnie jest przedmiotem wchlaniania slowa drukowanego. Ale jesli tresc ma mnie mniej interesowac, to wole juz pominac. Lubie czytac to co mi sie podoba.
Co chwile na lozku znajduje jakies koraliki. Nawet nie pamietam kiedy mi sie wysypaly. Calkiem sporo pozbieralam, ale reszte to juz oleje. Jest tego troche za duzo juz. Wszystkiego, nie tylko koralikow. Nawet nie mialam dzisiaj czasu sobie pomyslec, o swoich zwyczajnych problemach. Glowa mnie boli. Nie mam czasu nawet zeby cos na to wziac.
N wspomniala zeby zrobic kilka jajek wielkanocnych na czesc wiosenna choinki. Jedna ksiazke odlozylam, bo chce dla siebie inne skarby zachwoac. Wzielam druga, I w niej znalazlam calkiem zgrabne jajka. Moze jeszcze jakies kamyki. Oczywiscie mam wiele planow, a zapewne sie z czasem nie wyrobie. Nie wazne. Najwyzej zrobie dla siebie. Tylko po co? Dla kogo? W jakim celu? Kto to doceni? Nawet nie chce sie nad tym zastanawiac, bo tylko podkarmie swoje demony.
Od jakiegos czasu Adam nie daje o sobie znac. Pewnie cholernik gdzies sie wypuscil na swoje wycieczki. Teraz moglby mi potowarzyszyc, ale nie. On zawsze robi co chce. A w najmniej odpowiednim momencie da o sobie znac I tylko sie wnerwie. Prawda jest taka, ze on zawsze gdzies jest w poblizu. Kiedy jestem zajeta, to sie nawet nie pojawia. Szanuje moj czas I fakt, ze musze sie skoncentrowac. Chyba tylko on ma to na uwadze. Adam wrocilbys juz…
Dzisiaj zdechl mi czajnik elektryczny. W miescie bede dopiero w piatek,a le nie wiem czy kupie cokolwiek. Dopiero jutro pod wieczor sprawdze stan konta. Zwykle tak robie. Nie chce niczego wymyslnego, w koncu to tylko czajnik do gotowania kilku kropli wody na herbate czy kawe. Jak tak dalej bede sie zastanawiac, to skoncze na gotowaniu wody w garnku. Tez mozna, czemu nie. Najwyzej naszykuje picia w dzbanku.
Jak tak dalej bede siedziec I myslec, to bede marnowac tylko czas. Robic trzeba cokolwiek. Poczytac, pojajczyc albo kamienczyc, rysowac, zabawic chlopcow, a moze pograc? Jednak zaczne od czegos przeciwbolowego. Albo posiedziec I nic nie robic.
Wyciagnelam Michalka. Teraz zwiedza sobie powierzchnie lozka. Chowa sie pod koldra I robi swoje wlasne porzadki. To ciekawe, bo on zwykle chce byc wyciagniety, a potem odlozony z powrotem do klatki. Uwielbia zwiedzac I szalec po swojemu. Nie ma dla tych chlopcow rzeczy niemozliwych. Ciekawe o czym oni mysla? Wiem, ze snia, bo czasem lapkami machaja, wzdychaja, zgrzytaja zabkami, wzdrygaja sie. Teraz koniecznie trzeba bylo wlezc na myszke I potuptac po przyciskach. Ale nie moge narzekac, bo obaj sa bardzo grzeczni. Wlasnie rozbojnika na boeganie wzielo. Nie wiem czy to oznaka potrzeby pojscia do kibelka, czy nie. No nie wiem… Nagle karton wydal sie bardzo interesujacy. Wszystko jest takie ciekawe, zagadkowe I warto zbadania. A moje okulary sa swietne do obgryzania.
Juz za pozno troche na odpalenie kominka. Nie chce dzisiaj sie za pozno polozyc. Znowu nie moge spac I nad ranem wpadam w jakas chora drzemke. Teraz jak sie znowu wbije w rytm, to uda mi sie polozy o polnocy. Nie jestem zadowolona z tego, ze nie moge sie wyspac, porzadnie odpoczac.
Dzisiaj z samego rana widzialam Ksiezyc. Ladnie sie prezentowal na blekitnym niebie. Nawet zachmurzenia nie bylo, pozniej to juz roznie bywalo. Nie mam zamairu tu gledzic o pogodzie.
Zdecydowanie nie mam dzisiaj niczego ciekawego do powiedzenia, wrecz mniej niz wczoraj.
Ogladalam caly dzien jednym okiem, filmy dokumentalne o patologach sadowych. Wiesz, sekcje zwlok, rozne ciekawe przypadki wypadkow, smierci, I innych ludzkich zdarzen. Kazdy kiedys umrze, ale ja wole nawet to miec zaplanowane. I mam. Ale nie da sie przewidziec losowosci I zachowan innych ludzi.
No I co tu dalej? Tymczasowo zamet mi sie poukladal niestety. Na przyszlosc chce zrobic czapke z klapatym rondem. Z ksiazki od L. Tam sa tez inne ciekawe wzory do wykorzystania. Chcialabym miec tyle samo czasu co pomyslow. Ale to raczej jest niemozliwe, wiec nie pozostaje mi nic innego jak wziac sie do roboty I systematycznie dzialac. Ciezko bedzie to zrobic, bo nawet slowa nie chca sie w calosc w miare normalna ukladac. Mozna sie zniechecic.
Bez sensu zdecydowanie… Siedze I sie zastanawiam o czym pisac. To jest wlasnie jedna z tych gorszych stron tworzenia, gdy sie nie ma konkretnego planu. Przeciez postanowilam nie bawic sie z bohaterami, akcja, fabula, szkieletem opowiesci. Postawilam na pamietnikopodobny twor. Kiedys probowalam pisac o jakims wydumanym bohaterze. Mocno zasugerowalam sie jakims serialem owczesnym, teraz juz nawet nie pamietam co to bylo, no troche mi blyska w pamieci co to bylo. Ale nie powiem… I wymyslalam rozne przygody, z ktorymi dana postac musiala sobie dac rade. To bylo mocno naiwne, nawet jesli wydarzenia nastepowaly po sobie calkiem skladnie. Zdania jednak nie zmienie I nadal uwazam, ze to bylo kiczowate do granic nieprzyzwoitosci. Ale mojej kumpeli sie podobalo. Czy udalo by mi sie to zrobic teraz? Jak to ma wygladac? Mam dwie, czy nawet trzy, ksiazki o tym, jak pisac. Jedna do polowy przeczytalam I takie to troche oklepane. Poslucham rady Kinga I postaram sie cwiczyc codziennie. Ponoc godzina dziennie przez dziesiec lat, zrobi ze mnie pisarza. Ja tam w cuda nie wierze, ale sprobowac mozna. Tylko o czym by tu pisac? Mam swoj wymyslony swiat. Moglabym moze zaczac opisywac rozne kwestie zwiazane z nim? Nie jakas konkretniejsza analiza, ale skladowe, co sie z czym laczy. Innych ludzi w nim nie ma. To swiat samotnosci nieskonczonej. Na razie nie chce tego publikowac, bo moj pomysl, to moj pomysl. Jeszcze sie z czym takim nie spotkalam. Znajac zycie, to I tak pewnie ktos juz na to wpadl. Ciekawe jest to, ze nawet sie nikim nie zainspirowalam. Raz kiedys na urlopie siedzialam z Mama przed telewizorem I zaswitala mi mysl. A za mysla podazylo spojrzenie. Tak sie zlozylo, ze moj astygmatyzm dziala troche po swojemu I co zobaczylam katem oka, to moje. Chyba warto nad tym popracowac. To moze miec jakis glebszy sens. Kazdy bezsens ma swoj sens. Szczegolnie, ze ostatnio w niewielu rzeczach widze jakis logiczny ciag. Szkoda, ze nie jestem nawet podekscytowana. Kiedy pisalam tamten grafomanski kicz, to mialam potrzebe pisania. Kumpela mnie nakrecala swoja checia czytania dalej. Podpowiadala mi rozne drobiazgi do umieszczenia, rozwiniecia kwestii, czy rozprawienia sie z bohaterami. Z ta roznica, ze wtedy moim jedynym glownym obowiazkiem byla szkola. A teraz mam na glowie cale zycie. Chociaz z tym tez nie ma problemu, bo musze o tym pamietac zwykle do trzynastego kazdego miesiaca. Cos mi sie wydaje, ze zaczynam szukac dziury w calym I przy okazji mam nadzieje, ze mi sie napatoczy jakas skladna wymowka zeby wlasnie nie pisac. Nie ma co marudzic, tylko sie wziac za robote, bo sama sie nie wykona. Dobra… To ja teraz czekam na jakis kopniak na rozped od kgoos innego, bo ja sama sie nie potrafie od tak zmobilizowac.
Chyba jutro z samego rana wyskocze po chleb. Tak, to bedzie dobra mysl. Przewietrze sie chwile I moze pojdzie mi lepiej z cala reszta.
Krotko wybitnie dzisiaj, ale nie bede na sile klepac w klawiature, tylko po to zeby wyrobic dzienna norme. I tak mam nadwyzke slowna. Ale to nie jest dobre tlumaczenie. Chce mi sie pisac, ale nie wiem o czym.
No nie… Zle sie czuje jak nie zrobie swojego, co zaplanowalam duzo wczesniej.
Wyciagnelam Michala, bo cos sie schowal w rogu klatki. Zwykle tego nie robi, ale jakos wole wiedziec co tam porabiaja.
Tak sobie mysle, ze porobie pare dziwnych roslin jeszcze, moze jakies grzyby. Chce tez skonczyc Willow dla K. Nie powiem zeby mnie to przesladowalo, ale juz pora konczyc cos zaczetego wczesniej. Mam tez ksiazke o postaciach z bajek. Za nie tez chce sie wziac, bo juz pora. Swieta niedlugo, to jakies prezenty by sie przydalo zorganizowac. Niedlugo bede wypisywac karty z zyczeniami. A juz teraz wysyla. Powiedziala, ze lepiej wczesniej, bo nigdy nic nie wiadomo, ale w listopadzie?! Ja tego pojac za bardzo nie moge. Wysle swoje na poczatku grudnia. Moja Mama w przyszly tygodniu ma urodziny. Nadal mam bieznik do zrobienia. Nie zapomnialam.
Kurcze, w poprzedniej ksiazce byly calkiem ciekawe zoledzie do szydelkowania. Nie zapomnie, bo to ciekawe jest. I bedzie, jak zawsze. Narobie sie jak jakas pracoholiczka, a potem oddam komus, bo sama nie bede wiedziec do czego wykorzystac.
Mam calkiem duzy kawal wykladziny podlogowej, moze poszukam jakichs filmikow, jak z tego zrobic okladki na notatniki, ksiazki, czy inne papierzyska podreczne. Od jakiegos czasu panuje moda na takie podrozne pamietniki. Notuje sie wszystko I wszedzie, jak sie chce. To w taka okladke mozna by wlozyc wklad papierowy do zapelniania I powinno byc w porzadku. No musze to przemyslec. No I widzisz, ja mam moc pomyslow. Zapal tworczy jest, nawet ten slomiany. No wlasnie… Mialam kolorowac. Na razie wymawiam sie tym ozdobkami. Koneicznie musze sie z tym uporac, a potem bede robic na co dusza bedzie miala chec. Chcialam napisac czego dusza zapragnie, I znowu przekombinowalam.
Tak sobie mysle I mysle… Swietnie mi idzie. Rewelacja, nie ma co.
mam lekka zagwozdke, bo w ksiazce zalecaja stosowac styropianowe jaja. A ja takich ani nie mam, ani nie bede specjalnie kupowac. No coz, sprobuje bez tych styropianowych form. Wypcham watolina albo kulkami styropianowymi. Te mam I nie zawaham sie ich uzyc. Nie sa takie upierdliwe w uzytkowaniu, jesli sie wie, jak z nimi wspolpracowac. Ale czy takie narowiste kulki, co uwielbiaja elektrostatyke, beda chcialy ze mna wspolpracowac, to ja juz nie wiem. Zwykle jakos sie dogadujemy. Wole uzywac tych kulek niz watoliny. Te sypie potwory sa bardziej stabilne, daja taka konkretniejsza sztywnosc. A watolilna, jak to watolina, tania poduszka, ktora po praniu robi sie tak szmatlawa, ze trzeba dwie w poszewke wlozyc. A juz nie wspomne o tym zeby zapamietala cokolwiek oprocz sposobu spadania z lozka. Rownie dobrze moge tlumaczyc radyjku zalozkowemu, ze samo ma sobie czas zmienic dwa razy do roku. W sumie, to nawet nie probowalam. Bedzie jeszcze okazja, to sie przekonam czy sie da namowic do samoistnego dzialania. Moze nie zapomne. Cos za duzo mam rzeczy do pamietania. I zebysmy mieli tylko takie problemy do rozwiazywania.
Musze odlozyc Michasia do klatki, bo juz nawet karton probuje przestawiac, a ten jest calkiem duzy. Raczej jutro sie spotkamy znowu. Moze bede miala wiecej do powiedzenia.