Dzien dwudziesty pierwszy listopada

No. Po dwoch dniach recznego machania tekstow, pora wrocic do w miare zmechanizowanego procesu. Nie to zeby mi sie nie chcialo odrecznie, ale wystarczy na chwile obecna. Znowu ogladam filmy dokumentalne o seryjnych mordercach glownie, ale tez ogolne o sprawach kryminalnych, ktore ponoc wstrzasnely swiatem. Poki co Ziemia nie zmienila swojego polozenia w ukladzie slonecznym. Co najwyzej jest o kilku ludzi mniej. Nie jestem od oceniania czy te zgony mialy sens, czy nie. Ktos inny o tym zadecydwalam.

Nareszcie wzielam sie na powrot za piorkowy szalik. Mam dziewiec piorek. I wlasnie to sie liczy, bo prawie juz zapomnialam, ze sie urobilam nad ozdobami choinkowymi dla N. Zatem szalik powoli powstaje, nawet pierwszy motek sie konczy. Na szczescie mam jeszcze kawalek od czapki.

Dzisiaj calkiem sporo budowalam w grze. Niby nic, a jednak cos. Jednak wole siedziec u siebie w bazie. Zauwazylam, ze nie za dobrze czuje sie poza nia. Jest mi wygodniej po prostu. Wiesniacy, ogrodek, domki, plaza, zatoka, wszystko w jednym miejscu. Nie wiem po co zaczelam sie wypuszczac na dalekie wycieczki, skoro chalupy wokol bazy nie sa jeszcze porzadnie urzadzone. Z wlasnego lenistwa zadowolilam sie samymi skorupami, a gdzie meble I inne sprzety? Nie ma. Chlopki musza siedziec na podlodze, a spac na stojaco. A niech im bedzie, skoro tak lubia. Gdyby cos im sie nie podobalo, to by zaczeli pewnie protestowac. Chociaz z nimi to nigdy nic nie wiadomo. Mniejsza z tym. Chwila relaksu mi sie jednak troche nalezala, teraz moge wrocic do szalikow, rekawiczek, I innych robot na sprzedaz. W sumie I lepiej, ze nie bede grac, bo K powiedzial, ze bedzie mi tory budowac. Zatem moje nie sa tak dobre, jak jego. No trudno. I na dodatek herbata mi wystygla. Nie chce mi sie tak mocno rozpisywac dzisiaj. Bo co ja moge powiedziec? Czekalam na listonosza, z glupia nadzieja, ze przyniesie cos lepszego niz rachunki czy ulotki. Dostarczyl: ulotki. Najlepiej bedzie, jak sie zajme czyms konkretnym. A jutro z samego rana moze pojde do wsiowego po jakis chleb czy co. nie wiem jeszcze. Dalej jakas zmeczona jestem. Chyba sie wczesniej poloze.

Zwykle wiecej mam do powiedzenia. Nawet samego lania wody. W sumie, to moglabym sie wysilic, ale czy mi sie chce? Moze pozniej, jak nie, to nadrobie jeszcze straty. Ciekawe czy bede miala wystarczajaco duzo determinacji. No ciekawe, ale nie za bardzo. Zobaczymy…

This entry was posted in Wszystko. Bookmark the permalink.

Leave a comment