Dzien dwudziesty drugi listopada

Cos mi sie wydaje, ze dzisiaj nie nadrobie strat z wczoraj. Tak sie zlozylo, ze wzielam sie od rana za rekawiczki bezpalczaste. Fajnie mi sie robi, nie moge narzekac. Najwidoczniej brakowalo mi tego calkiem mocno, skoro calkiem szybko glowna czesc prawie juz skonczylam. Zostaje mi poltora sciagacza I oba kciuki. Wlasnie o to chodzi, ze robie dwie na raz. To samo robie ze skarpetkami. Mam taka niezbyt mila tendencje, ze pierwsza sztuke zrobie, I owszem, ale drugiej juz mi sie nie chce. Zatem najlepszym wyjsciem jest robic obie sztuki w tym samym momencie. Slowem, calkiem niezle mi idzie. No, ale co ja moglam zrobic w trakcie tak dobrze rozpoczetego projektu? Odpalilam gre z klockami I nawet nie zorientowalam sie jak minely prawie trzy godziny. Nie czesto mi sie to zdarza, bo staram sie jednak kontrolowac czas. Szczegolnie, gdy mam chec tylko chwilke pograc. Ale bede tez chciala sobie zrobic skarpetki. Problem w tym, ze dostalam kupon znizkowy na pietnascie procent. Wlazlam na strone, szukam, znalazlam, fajne skarpetki, I co? No co?! No I nie ma mojego mikroskopijnego rozmiaru. A jak jest, to skarpetki sa drogie, I to za jedna pare, a nie w paczce. Wyslalam link do sklepu, kod, do K. a ten do mnie, ze on nie potrzebuje ponoszek. I co? I co?! Jak przyjedzie na Swieta, to zgarnie wszystkie mozliwe z suszarki. W tym rowniez moje! No trudno sie mowi. Moze jednak zakupie ten wiekszy rozmiar. Niech K zgarnie. O, juz wiem, zrobie mu prezent pod choinke. Kosmetykow mu nie kupuje, bo jakos oprocz deo, to on nie lubi. Nawet plynu po goleniu nie stosuje, ale na te jego szczecine, to nawet zwykle maszynki sie nie nadaja. Ale maszynerie to ma z ostrzami ceramicznymi. Mowie Ci – potwor.

Znalazlam takie specjalistyczne stemple do formowania lukru, czy marcepanu. Chodzi o slodkosci ogolnie I ich dekorowanie. I teraz nie wiem czy odsprzedac A, czy jednak sobie zostawic, bo moze kiedys bede sie tym zajmowac. Nawet na uzytek wlasny. No nie wiem. Nie jestem za bardzo przekonana co do odsprzedawania, ale mam rowniez watpliwosci czy sama bede tego uzywac. Jak pieke, to pieke prawie hurtowo I jakos ciasta sie bardzo szybko rozchodza. Nie mam pojecia czy sa takie rewelacyjne, czy tylko smaczne. Ale chetni zawsze sa na moje wypieki. Chociaz mi jakos nie zawsze smakuja. Skoro czesciej wole bardziej przyprawione jedzenie niz slodkie, to moze cos znaczyc. Ale generalnie nie mam potrzeby probowania ciasta po upieczeniu. Tak samo, nie probuje potraw w trakcie gotowania. Doprawiam na oko I zwykle jest w porzadku. Chociaz czasami sie zdarza, ze wychodza spod mojej reki koszmarki. No I tylko raz sie pochorowalam od swojego gotowania. Tak sobie mysle, ze moze bym jutro jakies skromne zakupy jedzeniowe zrobila? Jakis chleb, wedline I herbatniki do lekow? Czy jednak jechac do miasta? Tylko nie wiem za bardzo czy jest taka koniecznosc. Nie potrzebuje w zasadzie tak wiele rzeczy. Czy ja wystawilam smietnik? Tak. Jutro zabieraja. Ale do wsiowego pojde z samego rana. I nie mam zamiaru siedziec do pozna, jak wczoraj. W sumie nie planowalam tego, ale akurat chlopcow wzielo na zwiedzanie I nie mialam serca im tej przyjemnosci odmowic. Dzisiaj caly dzien prawie spia. Pomijajac jednak chwile, gdy sie zorientowali, ze podrzucilam im do miski ryz z warzywami. Lekko doprawilam proszkiem z suszkami, kapka oleju slonecznikowego I do piekarnika. Wprawdziwie ryz sie nie dopiekl, ale zostawilam na chwile w rozgrzanym piekarniku I doszedl. Jedna z wielu dobrych stron ryzu. Ja generalnie bardzo lubie ryz. Zdrowy jest.

Wlasnie rozmawiam z A. powiedziala, ze slysze glosy. No tak, slysze jej glos, ale zadnych innych nie zauwazylam. Nie przeszkadza mi nawet filozofowanie I mowienie do siebie I myslenie na glos. Zaczynam sie mieszac I zapetlac. Skoncze chyba na dzisiaj pisanie,a le postaram sie jednak kilka slow dopisac. Mowimy o podzielnosci uwagi, ale cos ostatnio mi nie wychodzi. Jakos tak trace swoja slawna umiejetnosc. Coraz czesciej zauwazam, ze jednak lepiej robic jedno na raz. Szybciej nawet jakby szlo. A skoncze na dzis. Moze uda mi sie jednak nadrobic…

This entry was posted in Wszystko. Bookmark the permalink.

Leave a comment