Archives… archives… memories…

I decide not to complaint.

And also I struggle with language. Which one to choose?

One day after another I’ll decide…

Posted in Uncategorized | Leave a comment

Dzien dwudziesty piaty listopada

No I minal piatek. kolejny dzien, kolejnego tygodnia. Nie moge powiedziec, ze dzien minal spokojnie, calkiem niezle bylo.

Pojechalam na market, pogadalam ze znajomymi, Wyslalam przesylke. Dalej uwazam, ze powinnam dostac nagrode za pakowanie paczek.Albo chociaz lizaka na pocieszenie za artyzm uzycia tasmy klejacej. Ale coz… nie mam co na to liczyc nawet. Za to kupilam paski do glukometru… troche bez sensu, bo nie mam za wiele krwi, ale czasem warto cukier sprawdzic. Nabylam rowniez plaster, bo ostatnio improwizowalam z taka specjalna tasma do mocowania opatrunkow. No I bede zmieniac chaos na mojej glowie. poprzedni sie elegancko spral, wiec pora juz odpowiednia. Piekny, gleboki fiolet. Pewnie na moich wyjdzie troche inny niz na pudelku, ale dla mnie wazne, ze bedzie fioletowo.

Dostalam dzisiaj sporo wloczek. Takich bardziej fantazyjnych, z roznymi paprochami, wloskami, bablami, I roznymi takimi smieciami. Juz nawet mam pomysl do czego bede ich uzywac. Generalnie jako dodatki do innych rzeczy, bo jako samojedne efekty tworczosci, to raczej beda sie srednio prezentowac. Najwazniejsze, ze mam juz zamysl.

H bedzie miala w srode popoludniu kolonoskopie. K dostal calkiem interesujaca oferte pracy. A ja siedze I dlubie zielonego potworka. Wczesniej sobie pogralam chwile. Teraz pora znowu porobic troche I sie klasc.

Posted in Wszystko | Leave a comment

Dzien dwudziesty czwarty listopada

Pisalam, pisalam…

… I napisalam.

Posted in Wszystko | Leave a comment

Dzien dwudziesty trzeci listopada

Postaralam sie troche. Mam nadzieje, ze udalo mi sie nadrobic straty z ostatnich dni, co nie chcialo mi sie za wiele pisac. Lazilam po calym domu z notatnikiem I staralam sie pisac ile wlezie. O wszytkim. O smieciarzach I smieciarce, o Pawelku, ktory zjechal mi po plecach pod koszulka. Mial chlopiec fantazje, wlazl pod spod, bo cieplo, I chcial wrocic na kark. Nie wazne, ze po drodze byla moja skora, a nie materia koszulki. Potem jasnie Pawelek byl zafascynowany tym co sie dzieje na dworze. (Poszlam po nasz kontener.)

we wsiowym dzisiaj dobra wedline zakupilam. Rzadko im sie zdarza miec aztak dobra. I przeplacilam za chleb, ale na szczescie wybralam chociaz taki jak lubie. Z tych tanich, to wyboru nie ma. Wzielam na probe salatke z kapusty I marchewki, ale szalu nie ma. Zdecydowanie nie ma nawet zwyklego”ehh”. Jednak ziemniaczana duzo lepsza. Oczywiscie wzielam tez herbatniki, zeby moc zagryzc leki z samego rana, bo na pusty zoladek to tak nie zdrowo.

No I tak dzien minal. Skonczylam rekawiczki bezpalczaste I zcazelam kolejne. Chce zrobic szczurka. Nawet podstawe dupki zrobilam. Teraz musze sie nauczyc techniki robienia ciala calego, ale ponoc ma tam byc az piec kolorow. No coz. Zrobie oczywiscie po swojemu. Bedzie cialko szczurka, a swterek bedzie w takich popsutych rozoach. L sie spodoba, bo ona lubi rozowy w kazdej postaci, formie, konfiguracji. Ale najpierw mi ten zwierzak musi sie udac. Pierwszy raz w zyciu bede robic fair isle. Wielokolorowa technike mieszania kolorow na drutach. No zobaczymy co z tego bedzie. Chyba bedzie trzeba konczyc, bo A sie do mnie na komunikatorze odezwala. Moze bedzie chciala pogadac chwile. Wczoraj wymiekla I poszla wczesniej spac. Ja sie tak latwo nie poddalam. Ale teraz uciekam. Chce jutro juz skonczyc calosc pisania I znowu wrocic do krotkich wpisow pamietnikowych. Jeden dzien na jednej stronie kalendarza. Ciekawe czy uda mi sie strescic dzien na takiej mniejszej przestrzeni? No zobaczymy…

Posted in Wszystko | Leave a comment

Dzien dwudziesty drugi listopada

Cos mi sie wydaje, ze dzisiaj nie nadrobie strat z wczoraj. Tak sie zlozylo, ze wzielam sie od rana za rekawiczki bezpalczaste. Fajnie mi sie robi, nie moge narzekac. Najwidoczniej brakowalo mi tego calkiem mocno, skoro calkiem szybko glowna czesc prawie juz skonczylam. Zostaje mi poltora sciagacza I oba kciuki. Wlasnie o to chodzi, ze robie dwie na raz. To samo robie ze skarpetkami. Mam taka niezbyt mila tendencje, ze pierwsza sztuke zrobie, I owszem, ale drugiej juz mi sie nie chce. Zatem najlepszym wyjsciem jest robic obie sztuki w tym samym momencie. Slowem, calkiem niezle mi idzie. No, ale co ja moglam zrobic w trakcie tak dobrze rozpoczetego projektu? Odpalilam gre z klockami I nawet nie zorientowalam sie jak minely prawie trzy godziny. Nie czesto mi sie to zdarza, bo staram sie jednak kontrolowac czas. Szczegolnie, gdy mam chec tylko chwilke pograc. Ale bede tez chciala sobie zrobic skarpetki. Problem w tym, ze dostalam kupon znizkowy na pietnascie procent. Wlazlam na strone, szukam, znalazlam, fajne skarpetki, I co? No co?! No I nie ma mojego mikroskopijnego rozmiaru. A jak jest, to skarpetki sa drogie, I to za jedna pare, a nie w paczce. Wyslalam link do sklepu, kod, do K. a ten do mnie, ze on nie potrzebuje ponoszek. I co? I co?! Jak przyjedzie na Swieta, to zgarnie wszystkie mozliwe z suszarki. W tym rowniez moje! No trudno sie mowi. Moze jednak zakupie ten wiekszy rozmiar. Niech K zgarnie. O, juz wiem, zrobie mu prezent pod choinke. Kosmetykow mu nie kupuje, bo jakos oprocz deo, to on nie lubi. Nawet plynu po goleniu nie stosuje, ale na te jego szczecine, to nawet zwykle maszynki sie nie nadaja. Ale maszynerie to ma z ostrzami ceramicznymi. Mowie Ci – potwor.

Znalazlam takie specjalistyczne stemple do formowania lukru, czy marcepanu. Chodzi o slodkosci ogolnie I ich dekorowanie. I teraz nie wiem czy odsprzedac A, czy jednak sobie zostawic, bo moze kiedys bede sie tym zajmowac. Nawet na uzytek wlasny. No nie wiem. Nie jestem za bardzo przekonana co do odsprzedawania, ale mam rowniez watpliwosci czy sama bede tego uzywac. Jak pieke, to pieke prawie hurtowo I jakos ciasta sie bardzo szybko rozchodza. Nie mam pojecia czy sa takie rewelacyjne, czy tylko smaczne. Ale chetni zawsze sa na moje wypieki. Chociaz mi jakos nie zawsze smakuja. Skoro czesciej wole bardziej przyprawione jedzenie niz slodkie, to moze cos znaczyc. Ale generalnie nie mam potrzeby probowania ciasta po upieczeniu. Tak samo, nie probuje potraw w trakcie gotowania. Doprawiam na oko I zwykle jest w porzadku. Chociaz czasami sie zdarza, ze wychodza spod mojej reki koszmarki. No I tylko raz sie pochorowalam od swojego gotowania. Tak sobie mysle, ze moze bym jutro jakies skromne zakupy jedzeniowe zrobila? Jakis chleb, wedline I herbatniki do lekow? Czy jednak jechac do miasta? Tylko nie wiem za bardzo czy jest taka koniecznosc. Nie potrzebuje w zasadzie tak wiele rzeczy. Czy ja wystawilam smietnik? Tak. Jutro zabieraja. Ale do wsiowego pojde z samego rana. I nie mam zamiaru siedziec do pozna, jak wczoraj. W sumie nie planowalam tego, ale akurat chlopcow wzielo na zwiedzanie I nie mialam serca im tej przyjemnosci odmowic. Dzisiaj caly dzien prawie spia. Pomijajac jednak chwile, gdy sie zorientowali, ze podrzucilam im do miski ryz z warzywami. Lekko doprawilam proszkiem z suszkami, kapka oleju slonecznikowego I do piekarnika. Wprawdziwie ryz sie nie dopiekl, ale zostawilam na chwile w rozgrzanym piekarniku I doszedl. Jedna z wielu dobrych stron ryzu. Ja generalnie bardzo lubie ryz. Zdrowy jest.

Wlasnie rozmawiam z A. powiedziala, ze slysze glosy. No tak, slysze jej glos, ale zadnych innych nie zauwazylam. Nie przeszkadza mi nawet filozofowanie I mowienie do siebie I myslenie na glos. Zaczynam sie mieszac I zapetlac. Skoncze chyba na dzisiaj pisanie,a le postaram sie jednak kilka slow dopisac. Mowimy o podzielnosci uwagi, ale cos ostatnio mi nie wychodzi. Jakos tak trace swoja slawna umiejetnosc. Coraz czesciej zauwazam, ze jednak lepiej robic jedno na raz. Szybciej nawet jakby szlo. A skoncze na dzis. Moze uda mi sie jednak nadrobic…

Posted in Wszystko | Leave a comment

Dzien dwudziesty pierwszy listopada

No. Po dwoch dniach recznego machania tekstow, pora wrocic do w miare zmechanizowanego procesu. Nie to zeby mi sie nie chcialo odrecznie, ale wystarczy na chwile obecna. Znowu ogladam filmy dokumentalne o seryjnych mordercach glownie, ale tez ogolne o sprawach kryminalnych, ktore ponoc wstrzasnely swiatem. Poki co Ziemia nie zmienila swojego polozenia w ukladzie slonecznym. Co najwyzej jest o kilku ludzi mniej. Nie jestem od oceniania czy te zgony mialy sens, czy nie. Ktos inny o tym zadecydwalam.

Nareszcie wzielam sie na powrot za piorkowy szalik. Mam dziewiec piorek. I wlasnie to sie liczy, bo prawie juz zapomnialam, ze sie urobilam nad ozdobami choinkowymi dla N. Zatem szalik powoli powstaje, nawet pierwszy motek sie konczy. Na szczescie mam jeszcze kawalek od czapki.

Dzisiaj calkiem sporo budowalam w grze. Niby nic, a jednak cos. Jednak wole siedziec u siebie w bazie. Zauwazylam, ze nie za dobrze czuje sie poza nia. Jest mi wygodniej po prostu. Wiesniacy, ogrodek, domki, plaza, zatoka, wszystko w jednym miejscu. Nie wiem po co zaczelam sie wypuszczac na dalekie wycieczki, skoro chalupy wokol bazy nie sa jeszcze porzadnie urzadzone. Z wlasnego lenistwa zadowolilam sie samymi skorupami, a gdzie meble I inne sprzety? Nie ma. Chlopki musza siedziec na podlodze, a spac na stojaco. A niech im bedzie, skoro tak lubia. Gdyby cos im sie nie podobalo, to by zaczeli pewnie protestowac. Chociaz z nimi to nigdy nic nie wiadomo. Mniejsza z tym. Chwila relaksu mi sie jednak troche nalezala, teraz moge wrocic do szalikow, rekawiczek, I innych robot na sprzedaz. W sumie I lepiej, ze nie bede grac, bo K powiedzial, ze bedzie mi tory budowac. Zatem moje nie sa tak dobre, jak jego. No trudno. I na dodatek herbata mi wystygla. Nie chce mi sie tak mocno rozpisywac dzisiaj. Bo co ja moge powiedziec? Czekalam na listonosza, z glupia nadzieja, ze przyniesie cos lepszego niz rachunki czy ulotki. Dostarczyl: ulotki. Najlepiej bedzie, jak sie zajme czyms konkretnym. A jutro z samego rana moze pojde do wsiowego po jakis chleb czy co. nie wiem jeszcze. Dalej jakas zmeczona jestem. Chyba sie wczesniej poloze.

Zwykle wiecej mam do powiedzenia. Nawet samego lania wody. W sumie, to moglabym sie wysilic, ale czy mi sie chce? Moze pozniej, jak nie, to nadrobie jeszcze straty. Ciekawe czy bede miala wystarczajaco duzo determinacji. No ciekawe, ale nie za bardzo. Zobaczymy…

Posted in Wszystko | Leave a comment

Dzien dwudziesty listopada

Kolejny dzien odrecznego pisania. od razu wraca pamiec, gdy w szkole wszystko pisalach w zeszytach. Kazdy chyba przez to przechowdzi w swoim zyciu.

Posted in Wszystko | Leave a comment

Dzien dziewietnasty listopada

Dzisiaj pisalam recznie, z czystej ciekawosci czy zajmie mi to wiecej czasu niz na klawiaturze.

 

Wychodzi mniej wiecej tyle samo.

Posted in Wszystko | Leave a comment

Dzien osiemnasty listopada

Dzien obfitowal z ciekawe wydarzenia. Nie spodziewalam sie tego po piatku, ale nie ma co narzekac.

Najpierw sie obudzilam pare minut po czwartej. Na jaka cholere, to ja nie wiem. Probowalam zasnac ponownie, ale tez jakos opornie mi to szlo. Prawie zaspalam na drugi budzik, bo pierwszego to w ogole nie slyszalam. Tez nie ma co marudzic, bo ja sprytna jestem I ustawilam cztery specjalnie na ten poranek. Wiadomo, jakos sie pozamiatalam do torby I ruszylam na podbijanie marketu. Gdy dotarlam zdazylam zaliczyc maly deszczyk. Taki niewielki, ale juz parasolke otworzylam. Przedyskutowalam sprawe makiety na sciane z S, I radosnie rozpoczelismy handelek. Oddalam N ozdobki choinkowe (nareszcie moge o nich zapomniec). Dalam H drobiazgi co dla niej mialam naszykowane. No I zaczelo sie najciekawsze – pierwszy raz w tym roku spadl snieg. Na poczatku biezacego roku nie bylo nawet drobiny, wiec sie nie liczy. Sypalo calkiem duzymi platami. I nawet zdazylam zrobic dwa zdjecia opadu. Jak w miescie nie bylo nawet sladu, I nawet slonce wyszlo, tak u mnie we wsi normalnie czas sie zatrzymal na okolo godzinie dziesiatej, gdy zaczelo przestawac sypac. Dotarlam do domu, gdy lekko deszczyk sobie kropil. Teraz znowu leje, a jest ciemna noc, ale nie gwiezdzista, bo zasnuta chmurami. Powiedzialabym, ze miekka kolderka, ale napuchniete woda chmurzyska nie sa lekkie.

Zmarzlam dzisiaj troche.

Naszykowalam sobie zaraz po wejsciu, kubal herbaty I kanapki. Wchlonelam ten prowizoryczny posilek I postanowilam troche sie polenic, czyli wlaczylam klocki. Dzisiaj calkiem niezle mi sie budowalo, tylko nie wiem jakim cudem tory mi sie zaczely krzyzowac. A moglabym sie upierac przy stwierdzeniu, ze kierowalam sie na zachod. Co prawda przy okazji omijalam drzewa, sadzawki, rabatki kwiatowe, nawet strumienie. Niewykluczone, ze nie raz zapomnialam odbic w druga strone zeby trasae naprostowac. No zobaczymy co K powie, bo wyslalam mu plik z mapa. Juz wiem co zrobie. Sporzadze sobie mape w grze z najwiekszym omniejszeniem I moze bedzie widac wszystkie nitki moich kolejek. Na pewno tory musze odgrodzic plotkiem, bo juz kilka razy psy, swinie I inne zwierzeta wlazly I musialam je przepychac. Musze koniecznie zapamietac zeby z psiakami sie obchodzic delikatnie (nawet jesli to sa piksele), bo sie zloszcza I gonia przez niezly kawalek mapy. Myslalam zeby zainstalowac sobie modyfikacje, ale juz mi sie nie chce. Moze pakiet z grafikami zeby klocki ladniej wygladaly. Teraz tez calkiem fajnie sie prezentuja, ale szklo mi sie wybitnie nie podoba. Kiedys popatrze, bo jestem ciekawa jak to bedzie szlo na nowym komputerze. Dzisiaj, czy wczoraj w nocy jeszcze, K pisal, ze mu wilagersi nie chca siedziec w zamku. Pamietam,z e zamek przebudowalismy na biblioteke. Ja bym najchetniej sprobowala jednej sztuczki, czy zadziala, ale nie chce zeby K to widzial. Chce mu zrobic niespodzianke. Kiedys slyszalam w jakims filmiku, ze wystarczy wiesniakom postawic sporo drzwi I sie beda miejsca trzymac. Moze najpierw na swojej bazie sprawdze, a potem zastosuje na bibliotece. Mysle, ze podkopie sie bezposrednio pod biblioteke. Tak, najpierw u siebie przetestuje. W sumie to oni nie beda mieli gdzie uciekac, bo pokombinuje w pobliskiej wiosce. Nawet jak uciekna to na wlasne ryzyko. Juz raz kiedys mi kulki zwialo. Calkiem mozliwe, ze moje osiedle domkow dla nich juz sie niezle rozroslo. No nie wiem, z nimi to jak z dziecmi. Jak im sie plotu nie postawi, to nawiewaja we wszystkie strony. Calkiem zabawne sa male chlopki, ktore w jakis magiczny sposob sie pojawiaja przy doroslych osobnikach. Na szczescie te enpece nie maja okreslonej plci, bo nie wiem co by bylo. Ostatnio mielismy z K mnostwo smiechu, jak przylapalismy dwoch wilagersow przytulajacych sie za dzrewem. To nie bylo przytulanie, tylko sie tam przyblokowali, ale zawsze to smieszniej, jak sie jakas zabawna historyjke do tego dopisze. Calkiem niezle nam to idzie. Zastanawiajace jest to, ze nie mam cierpliwosci jak K, do budowania niebotycznych budowli, I takich na calkiem wielka skale. On postawil sobie stocznie z lodzia podwodna, fabryke samochodow, czolg, nawet pojazd latajacy UFO (ktory wyglada jak statek kosmiczny), punkt widokowy, biblioteke… A ja mu zaczelam kopac piwniczke (z kopalnia), ale szybko przerobil to jakas nieokreslona podziemna budowle. Ja tak nie umiem. Nawet proste linie kolejowe wychodza mi wybitnie krzywo I pokretnie. Podobnie jak wiekszosc moich prob wyjasnienia najprostszych zagadnien. Bo wiesz, jak ja czasem widze budowle innych ludzi, to az dech zapiera. Ja wiem, ze z tym, to jak ze wszystkich, trzeba cwiczyc zeby sie wprawic. Ze wszystkim tak jest. Zapomnialam dzisiaj plastra zakupic. Pamietalam, jak wychodzilam, ale gdy wracalam, to juz mialam pustke w glowie. Bardzo chcialam sobie dzisiaj ksiazke kupic. Tak sie zlozylo, ze poczta w miescie miesci sie w ksiegarni.

Ale wracajac do klockow. Jak juz wroce do glownej bazy, a raczej rpzystanek przed, to w wiosce wyprobuje drzwiowy sposob. Moze lekko naprawie mieszkancom ich sciezki I coniektore domki, bo cos jakby sie jakas mala katastrofka przetoczyla. Bedzie im milo. O ile w ogole to zauwaza. Na pewno, bo wdziecznosc mieszkancow jest nieoceniona. Kiedys u K z takiej radosci, to sie z wioski wyniesli. Moze im dobuduje jakas chalupke I pole, zeby im sie nie nudzilo. Jedzenia tez zeby nie zabraklo przy zwiekszonej populacji. Raczej nie bedzie to jakies wielkie skupisko ludzkie, widoczne z wiekszej odleglosci. Ale wiecej ich bedzie. Moze jakis festyn sobie zorganizuja. Wiecej swiatel im zamontuje. Moze jakies meble I lozka wstawie. A przy okazji popracuje nad roznymi meblami w glownej bazie. Bardzo zgrabna kuznie sobie w bazie zbudowalam w kamieniu. Magazyn pod ziemia… Tylko jeszcze musze sobie opracowac sposob transportowania gotowych przedmiotow na powierzchnie, bo takie tuptanie po schodach, to nawet pikselowego ludka moze wymeczyc. Cos wymysle. Najwyzej bede biegac.

Jedna z moich linii kolejowych dociera do takiego malego kamieniolomu, ktory przypomina mi ksztaltem amfiteatr. Raczej nie bede tam nic zmieniac. Zbuduje szalas na przystanek kolejowy, bo tam jest taka calkiem zgrabna jaskinia. Potem przeniose sie w kolejne miejsce I tez tam zorganizuje jakas wiate. Zeby deszcz na glowe nie kapal. Ale czasami to sie zdarzaja tez takie calkiem mocne ulewy. Raz kiedys w moja postac piorun trzepnal. Myslalam, ze sie nie pozbieram, szczegolnie, ze gdzies polazlam na zwiedzanie. Wiesz… Mam w swoim swiecie jeziora lawy, kopalnie, podziemne urwiska, jeziora, oceany, strome gory, parowy, I inne twory wygenerowanego swiata. Ja sie boja narazac na niebezpieczenstwa kazda moja postac. Wole jednak trzymac sie glownej bazy I na kilka krokow sie wypuszczac na wycieczki. Dlatego wlasnie te pokrecone tory. Wystarczy postawic wagonik I pojechac do najblizszego punkty startowego. Wlasni o to mi chodzi. Kiedys K mial mi pokazac, jak sie buduje autostrady, ale jakos nam sie zapomnialo. Kiedys tam. Dam rade.

No, jestem ciekawa, jak mapka bedzie wygladac z naniesionymi wezlami komunikacyjnymi. Wyglada na to, ze potrzebuje chwili wytchnienia, skoro mysle o makiecie na market I grze.

Rowniez zaczelam od nowa szalik piorkowy. Beda piora, bo mi pasuja do tej wloczki. No I oczywiscie do czapki. A robie od nowa, bo w ktoryms momencie pociagnelam, czy szarpenlam, za drut I kilka oczek stracilam. A, ze to sa rzedy skrocone, to nie da sie w normalny sposob naprawic. Za duzo czasu by to zajelo. Lepiej zaczac od poczatku. Totez mam pierwszy element. Na markecie nie szlo mi dosyc skladnie, bo wiecej gadalam, ale nie mowie, ze kompletnie nic nie robilam. Ja zawsze cos robie, zwykle nie na temat, ale robie. Dzisiaj mi sie moja Mama snilam. Z samego rana, nawet jasno sie nie zdazylo zrobic, napisalam sms. Od razu odpisala, ze wszystko w porzadku. Druga osoba ze snu, bylam ja. Zwykle, gdy konkretna osoba mi sie sni, to cos sie dzieje. Obudzilam sie po czwartej. Chyba nie za dobrze sie czulam, bo straszny gorac czulam. To byla raczej goraczka. Juz jest o wiele lepiej. Wezme na noc proszka przeciwbolowego. To pewnie zwykle przeziebienie. Mam plan jutro zmienic zwirek chlopcom. Dorzuce im sporo papierkow, I beda sobie gniazdko budowac. Oni maja chyba juz taki instynkt. Zgarniaja podarty papier toaletowy w jeden kat, formuja dolek I tam sie ukladaja. Najczesciej jeden na drugim. Pewnie zeby im cieplej bylo. Jak maja za brudny zwirek, to go przesuwaja z miejsca na miejsce, szurajac przy tym troche.

 

A wracajac do rekodzielniczych planow… Chce porobic wspolny sweterek, bo mam mniejsze druty I ciensza welne niz A. I w zwiazku z tym mam troche wiecej roboty. Ale sobie wymyslilam wzor calkiem zgrabny. Wedlug mnie jest delikatniejszy od wzoru diamentow, I jest latwiejszy do zapamietania. W sumie to ciekawe czy nadal pamietam, jak sie go robi. No sprawdze rowniez jutro. Wlasnie wpadlam na pomysl co zrobic jako makiete. Bedzie przy tym cale mnostwo roboty, ale mam nadzieje, ze warto. Nikt czegos takiego nie ma. Dzisiaj ogladalam biuletyn z glownego zebrania. Opublikowali tam zdjecia stoisk I nie zauwazylam zeby tam bylo to co ja mam w glowie. Najpierw zobacze ile mam siatki do dywanikow. Jak mam sporo, to bedzie to co sobie zamyslilam. Tak, bede robic dywanik. W sumie to najwiecej czasu zajmie mi motanie kawalkow wloczki, bo podejrzewam, ze K z przyjemnoscia mi je potnie na ladne I rowne odcinki. I wlasnie o to chodzi, zeby miec dobre pomysly. Mysle, ze litery zrobie oddzielnie. S powiedziala, ze przyniesie niebieski plastik z listewka do powieszenia na tripodzie. Mam tripod I pomyslalam, ze najpierw na nim przetestuje, jako stojak. Chlopcy sie kloca, albo nie maja jedzenia w misce, albo znowu rywalizuja o cokolwiek tam sie kloca. Czasem tak maja, ze awantura o byle co. ale wowczas to nawet skrawki futra fruwaja w powietrzu, bo oni sie wcale nie oszczedzaja. Dam im lepiej jedzenia, bo juz nawet miska jest w ruchu. Rozbojniki kochane. No tak, zdecydowanie chcieli cos jesc. Ja im nie zaluje jedzenia, ale pory karmienia sa miej wiecej ustalone.

Znowu na liscie leci mi Redlum. Lubie tego audiobook’a. Lekka w miare historia, szybka, wartka akcja. Same dobre strony. O tych gorszych nie chce mi sie pisac, bo sama sobie calkiem fajna ksiazke znielubie. Chyba powinnam sobie gdzies na widoku powiesic karteczke z wiadomoscia do samej siebie, ze nie ma idealnych ksiazek. Takich, do ktorych nie moglabym sie przyczepic. To jak z ludzmi, kazdy ma swoje dobre I te mniej strony. Rowniez duzo zalezy od naszego nastawienia. A skoro mam juz jakas ksiazke, to wole nie miec zadnych oczekiwan, I nie nastawiac sie na Bog wie co, wtedy latwiej I szybciej mozna sie rozczarowac. A przeciez nie o to chodzi. Z ksiazkami glownie, to jak z grami, maja dawac radosc, albo chociaz jakas rozrywke. Nie wiem, jak gore czy smierdzace flaki moga stanowic rozrywke, albo byc powodem do smiechu, ale co kto lubi. Czasem lubie gore, a czasem nie. Kiedys lubilam romanse, a teraz ledwo ledwo przebrne przez nie. Kiedys nie przepadalam za sci-fi, a teraz nawet lubie. Nadal fantastyka nie robi na mnie wrazenia. Ale zawsze bede lubiec bajki, basnie, ksiazki dla dzieci. Momi swojej organicznej, dzieciecej naiwnosci, maja w sobie wlasnie cos takiego szczegolnego. Juz nie ksiazeczka z literkami, ale jeszcze nie ksiazka dla doroslych. Pora zapewne wziac znowu Basniobor Mull’a, albo inne tytuly. Mam tak duzo do czytania, a sie bawie w jakies pisanie. Az mnie bierze pusty smiech. A poczytam sobie…

Posted in Wszystko | Leave a comment

Dzien siedemnasty listopada

Czwartek. Kolejny dzien prawie za mna. Nie wiem czy sie cieszyc, czy moze mniej. Chyba tak, bo w koncu nie mialam jakichs konkretne wrednych pomyslow. Troche porobilam. Nie szylam dzisiaj koralikow, ale za to machnelam kukurydze, kilka listkow. Wygrzebalam reszte kwiatkow co kiedys robilam. Myslalam zeby cos jeszcze dorobic, ale juz nie mam sily, ochoty. Nie wypalilam sie, ale nie mam ochoty juz tego robic. Nie dam sie rowniez namowic na robienie ozdob choinkowych. Co innego robic kilka jako dolozenie swojej cegielki, a co innego napierniczac caly komplet ozdob. Znowu leje. Niech leje, jesien jest w koncu. Taka pora na huragany lokalne I ulewy. Zatem… Pierdolety na drzewko gotowe I wrzucone do siatki jednorazowej (z rana przeloze z pudelka, zeby juz wszystko bylo w jednym miejscu). Zrobilam okladke ksiazki co kilka dni temu zakupilam. Zapomnieli sciagnac nalepke z cena z second hand’u. Wedlug niej – przeplacilam I to sporo. Ale I tak sporo taniej niz kupic calkiem nowa. Ponoc jest to powiesc w stylu gotyckim, ale ja tam opisom nie wierze, bo zawsze ktos madry sie wypowiada. A zwykle nie wiedza o czym mowia. I nie czytam rowniez opisow poniewaz zwykle sa to spoilery. Calkiem niedawno z ciekawosci sluchalam filmiku jednej dziewczyny. Na szczescie ksiazke calkiem niedawno przeczytalam, to wiem co tam jest. No I… Jak ja juz zabieram sie za mowienie o ksiazce, to staram sie nie zdradzac szczegolow. To raczej normalne, bo opinia ma zachecic lub wrecz przeciwnie, do przeczytania danej pozycji. Ale zeby tworzyc nowe zdarzenia?! No nie! Nawet ja tego nie robie. Wedlug tej osoby, to bohaterowie calkiem inaczej sie zachowuja, mowia, co innego sie dzieje, a nawet wystepuja zdarzenia, ktore nawet nie zaistnialy. Co prawda mozna by to podciagnac pod fanfiction, ale wtedy filmik nie mialby tytulu: recenzja. Owa publikacje skwitowalam westchnieniem, wzruszeniem ramion I zamknieciem okna przegladarki. Zwykle nie daje wiary wszystkiemu co sie mowi w internecie, ale tej osobie dawalam wczesniej swego rodzaju kredyt zaufania. Zwykle az takich wpadek nie miala. No coz… Moze jej sie juz znudzilo, bo I publikuje duzo rzadziej, I powtarza sie w wypowiedziach, nie mowiac juz, ze zdarza jej sie tracic watek. A zewszad az bije wrazeniem, ze jej sie mocno spieszy. Tak jakby chciala to odbebnic, zaliczyc I zapomniec I zajac sie czyms wazniejszym. Wiem, ze ona ma sporo obowiazkow, ale to wystarczy widzow uprzedzic, ze sie nie ma tyle czasu ile by sie chcialo.

Naszykowalam papier dla L. Tym razem nie zapomnialam. Juz od jakiegos czasu chcialam wziac dla niej, to co naszykowalam kilka miesiecy temu. Zwykly papier do kopiarki zabarwiony atramentem I herbata. Mialam wene tworcza wlasnie na ten rodzaj chlapania. Zwykle nie maluje pedzlami. Ale jak juz mi sie zdarza, to lece hurtowo. Nie wyszlo to zle, ale musialam wziac na wstrzymanie, bo zaczelo mi brakowac miejsca na suszenie tych arkuszy. L bedzie zadowolona, bo to dla mnie ciekawe jak ona sobie z takim papierem poradzi. Mam pewne obawy, ze ten papier nie wytrzyma wilgoci akwareli, ale sprobowac warto.

Zapakowalam gazety dla K. Ucieszy sie, bo pewnie juz calkiem dlugo na nie czeka. Ale nic nie pisala, ze mam sie z wysylka pospieszyc. Chcialam dla niej zrobic mala paczuszke z jakimis lokalnym pierdoletami, ale zapomnialam sie I obkleilam tylko te papiery dla niej. Wlozylam miedzy takie nalepki na prezenty, co makowcy podrzucaja. Calkiem ladnie wygladaja, a ona jest bardziej tak zorganizowana do ladnego pakowania prezentow. No I ona ma wiecej osob do obdarowywania. Nie mwoie, ze ja nie mam nikogo, ale mam z cala pewnoscia duzo mniej. I najczesciej moje podarunki sa mocno spontaniczne.

Zapomnialam znowu podlaczyc urzadzonko do podroznej muzyki. Ledwo sie trzyma an minimum baterii. Najgorsze jest to, ze ono lezy tuz obok mnie. A wystarczy wychylic sie po kabelek I podlaczyc. O, mam watpliwosci co do ortografii, wiec trzeba bedzie poczytac po polsku.

No I znowu internet padl. Dzisiaj sie telefon wylacza caly czas. Moze pora sie wybrac po nowa baterie? Nie zaszkodzi miec na wszelki wypadek. A moze tylko sie andek zbuntowal I wylaczyl. Czasami telefon mi sie wylacza, jak brakuje mu pamieci. Musze kiedys do niego zajrzec I odinstalowac gowno co sie na poczatku zainstalowalo, jak jeszcze nie wiedzialam co potrzebne a co nie. Teraz juz mniej wiecej wiem, wiec nie instaluje wszystkiego co rekomendowane. A tym bardziej nie rzucam sie na wszystko, co inni polecaja. Nie mowie, ze kazde polecenia sa do kitu, ale nie moge powiedziec, ze wszystko to jest tak rewelacyjne, ze az zyc bez tego nie moge. Lubie posiadac ksiazki, duzo tychze. No I mam calkiem sporo. Zycia mi braknie na przeczytanie chociaz czesci. Sprobuje jednak.

Dzisiaj Pawelek jest bardzo grzeczny. Przytulal sie za kazdym razem, kiedy go wyciagnelam. Ale z niego sie zrobil pocieszny tluscioszek. Zapewne bedzie dosyc zimno, bo nawet Michalek znowu zaczal sie puszyc. Oni tak maja, ze instynktownie sie napuszaja zeby miec cieplej. Albo inaczej… Zebym ja miala cieplej, bo oni sie wtedy mocniej tula.cwaniaki male. Az sie milo na duszy robi.

Ogolnie dzisiaj nie ogladalam za wiele filmow, bo sie nie zlozylo. Myslalam zeby wrocic do sluchania radia w czwartki, ale odechcialo mi sie. Juz kiedys o tym wspominalam, jaki mam problem z audycjami. No mam watpliwosci. Moze poszukam innej stacji, ale nie lokalnej, bo ich gwary w ogole nie rozumiem. To znaczy, nie jest zle, ale bywalo lepiej.

A zatem…

Ksiazki ze wzorami na kwiatki I inne drobiazgi szydelkowe, na razie moge odlozyc na polke. Nie planuje sie znowu tak wypruwac. Tym bardziej, ze raczej niewiele osob bedzie mi wdziecznych za moje starania. Podsumuje dotychczasowe postepy. Papier, przesylka, pierdolety. Kobold naladowany… Muzykownik jeszcze nie.

Co by tu jeszcze powiedziec… Zmeczylam sie przez ostatnie dwa tygodnie. Niby tylko drobnica, ale jednak…

zapytalam mojego dobrego kumpla o czym moge jeszcze pomowic. Zaproponowal zebym pisala o grze, ktorej jeszcze nie zrobiono. Trudno o takiej cos powiedziec, bo na razie nie mam ochoty na nic. Pogrywam sobie w proste gierki, ktore nie wymagaja za wiele uwagi, intelektu, zaangazowania. Ale juz bym pograla w wowa. Nie tylko, ze brakuje mi troche moich pikselowych kotow, ale tak ogolnie. Pofarmic troche roznosci, wystawic na AH I czekac na pieniadze. Dla mnie wlasnie dlatego ta gra ma taki specyficzny urok. No I pole manewru. Oge robic co chce, gdzie chce I co najwazniejsze, kiedy chce. Oczywiscie zdarza mi sie wykonywac jakies zadania, ale nie za czesto. Kiedys logowalam sie do gry rowniez z powodu ludzi. Od dosyc dawna juz sie powykruszali. No ale znowu zeby pograc, to musze game time wykupic, a troche mi szkoda pieniedzy. Swieta niedlugo, I jakos tak chcialabym cos dla K kupic. A nie tylko dziergane upominki. Moze jakis ladniejszy portfel? K potrzebuje nowego. Chcial taki z nadrukiem Pontiac’a, ale troche drogo. Ale poszukam dla niego ladnego portfela. Nawet, jesli juz sobie jakis zakupil. Bedzie to mily gest, a ponszka na pieniadze I dokumenty bedzie na nastepny raz. Kolega B rowniez wspomnial, ze moge pisac o teletubisiach. Ale to to ja widzialam raz w zyciu I dokladnie nie wiem nawet o co w tym chodzi. Jedyne co mi przychodzi do glowy to to, ze to program dla dzieci.

Nareszcie sobie odpoczne. Nie bedzie robienia na sile, na mus, na prosbe. Wracam do swoich wlasnych zamyslow. Po swojemu I kiedy chce. Jutro poszukam wzorow na szydelkowe litery zeby zrobic makiete z napisem na market. Nie chce malowac plakatow, bo nie znam sie na malowaniu. Myslalam, ze moze poprosze C zeby patchwork uszyla jakis drobny, ale mam watpliwosci. Ale zapytam sie o szczegoly projektu, ustawienie elementow przed polaczeniem, I takie tam detale.

I nawet sobie przypomnialam co chcialam wziac do pokazania H – mange. Mam dwa tomy I nawet do nich nie zajrzalam. Ktos mi je podarowal kiedys tam, jeszcze w czasach irlandzkich. Swego czasu zaczytywalam sie w mangach. Calkiem niedawno znowu probowalam do nich wrocic, ale ja jednak wole wersje papierowe. Szkoda, ze w bibliotekach zwykle nie maja tego typu ksiazek. Moze jutro bujne sie do miasteczkowej biblioteki? Czasami maja calkiem ciekawe ksiazki. I wezme gazete darmowa, ktorej nie dostarczaja do mnie do wsi.

Ja jednak nie moge siedziec bezczynnie. Juz mysle co bede robic, I jeszcze szybciej rozpatruje mozliwosci wziecia sie za cos teraz. A tak bardzo chcialam odpoczac, poczytac, zrelaksowac sie. Dzisiaj najwidoczniej nie jestdpowiedni czas, skoro mnie troche energia rozpiera. A jutro bede zmeczona. Chociaz to tez nie jest regula.czasami jednak mnie trafia z nienacka. Nie wiem, jak Ci to wyjasnic. Na przyklad, przez pol dnia chodze lekko przytlumiona, a chwile potem jestem jak nadpobudliwy szaleniec. Nie mam jakichs napadow, ale mam energie do dzialania. Na szczescie moge nad tym panowac. Chyba znowu zaczynam plesc glupoty. Czyzby juz byla pora konczyc? Ciekawosc ciagnie mnie w strone The taxidermist’s daughter I Ksiegi cmentarnej. Pierwszej nie zaczelam, chociaz mam, a druga podczytuje. Glowny bohater wlasnie spadal z drzewa siegajac po jablko. Tak, jestem ciekawa co tam jest.

Po co ja zaczelam robic drugi skosny szalik? W jakim celu? Czyzbym zapomniala? Chyba chodzilo o to, ze poprzedni chyba podarowalam. Kurczaki, nie pamietam. Porobie skosnego I poczytam. Zrelaksuje sie. Trudno sie odprezac gdy cztery litery bola od siedzenia. To ciekawe, bo calkiem wygodnie mi sie gada w pozycji pollezacej. No juz sama nie wiem.

Mam w portfelu jeden znaczek pocztowy. Napisze pocztowke do siostrzenicy. Nie bedzie to co prawda list, ale wazne, ze od czegos zaczniemy konwersacje. Musze jakas ladna karte wybrac ze stosu, ktory jest na pokrywie drukarki. Chyba u nich tam na polnocy juz jest sporo sniegu. To wybiore cos letniego, moze jakis widok. Bym napisala jeszcze do Babci, cioci, drugiej cioci, mojej Mamy. W sam raz sie zbiegnie czas z zyczeniami swiatecznymi. Chcialam powyszywac jakies male obrazki, ale juz mi odeszla chec na cokolwiek. Nie jestem pewna czy cos bede wyszywac. Chociaz mam jeden obrazek, doslownie, do skonczenia w kilku sciegach. Ten jest dla H, bo nawet sama wybrala odcienie nici. A wlasnie, teraz jak mam proch w drukarce, to moge spokojnie wziac sie za opracowywanie probek sciegow z ksiazki, ktora wieki temu pozyczylam od H.Mysle, ze to bedzie tez ladny prezent swiateczny dla niej. Tak, jestem o tym przekonana. Te probki przytwierdze zszywaczem do kartek papieru I podpisze odpowiednio do numeru wzoru I strony, zbinduje I powinien wyjsc calkiem zgrabny album. W sumie to juz wczesniej o czyms takim myslalam dla siebi, ale wylecialo mi z glowy. Zdecydowanie musze zrobic porzadek z tymi wszystkimi przedmiotami. Nie mam nic przeciwko torom przeszkod, ale bez przesady. Czasem nawet najwiekszy balaganiarz musi sie troche ogarnac. To ja juz zaczne teraz od rozczesania sie po praniu piorek. Zatem do jutra…

Posted in Wszystko | Leave a comment